Zima po nowozelandzku
Tekst i zdjęcia: Magda Jakimiuk
Kiedy ktoś w Polsce słyszy słowo „zima”, od razu widzi przed oczami grube kurtki, czapki naciągnięte na uszy, rękawiczki i mróz szczypiący w policzki. Tymczasem tutaj, w Nowej Zelandii, zima wygląda zupełnie inaczej. Owszem, zdarza się, że ranki są chłodne, a para unosi się z ust, ale zaraz potem potrafi zaświecić słońce i… zamiast puchowej kurtki, wystarczy bluza i trampki.
Nowozelandczycy w ogóle mają inny styl podejścia do zimy, ubierają się tak, jakby trochę ignorowali temperaturę. Widzisz ludzi w krótkich spodenkach, klapkach, a obok ktoś inny zakłada puchówkę. Totalna mieszanka. Dla Polaka to często szok, bo u nas jest zasada: zimą zimowe ubrania, latem letnie. A tutaj? Raczej: „ubieram to, co mi wygodne i nie będę przesadzać”.
Teraz, pod koniec sierpnia i we wrześniu, czuć już oczekiwanie na wiosnę. W Nowej Zelandii pory roku zaczynają się inaczej niż w Polsce - tu wiosna startuje 1 września, lato 1 grudnia, jesień 1 marca, a zima 1 czerwca. Brzmi dziwnie? Na początku nie mogłam się przyzwyczaić. Gdy w Polsce wszyscy w marcu wypatrują pierwszych krokusów, tutaj właśnie zaczyna się robić chłodno. A gdy Polacy ubierają choinkę w śniegu albo w błocie pośniegowym, tu święta są w środku lata, często spędzane na plaży.
Ja sama mieszkam w Nowej Zelandii już prawie 21 lat. Przyleciałam tutaj jako młoda dziewczyna, a dziś jestem mamą i żoną. Patrzę na to życie nie tylko oczami przyjezdnej, ale też kogoś, kto zakorzenił się tu na dobre. Dzieci wychowują się w zupełnie innym rytmie niż ja w Polsce, a ja nauczyłam się cieszyć tą prostotą dnia codziennego. Czasem tęsknię za polską zimą i śniegiem, ale jednocześnie wiem, że to właśnie tutaj jest mój dom.
Ta inność w porach roku naprawdę zmienia perspektywę. Niby wiesz, że Nowa Zelandia jest „na dole globusa”, ale dopiero jak tego doświadczysz na własnej skórze, dociera do Ciebie, że żyjesz trochę w innym rytmie. I to jest w tym wszystkim piękne, dzień zaczynasz od kawy, patrzysz na zieloną trawę, słyszysz ptaki, a w głowie masz świadomość, że w Polsce o tej samej porze roku ktoś jeszcze odśnieża samochód albo marznie na przystanku.
Życie w Nowej Zelandii uczy dystansu. Do zimy, do mody, do pór roku. Tu wszystko płynie swoim tempem, bez przesadnej napinki, a Ty po prostu w końcu zaczynasz się dostosowywać.
Nowa Zelandia to inny świat, odwrócony do góry nogami względem Polski. Ale to świat piękny, spokojny i bliski natury. I choć czasem tęsknię za ojczyzną, to właśnie ten zakątek świata pokochałam i to tutaj chcę być, wśród zieleni, oceanu i ludzi, którzy potrafią żyć prosto, ale szczęśliwie.