Język (nie)obcy – o tym, kiedy język przestaje być obcy

Tekst: Anita Bogielska

Znasz to uczucie, kiedy nagle grunt usuwa ci się spod nóg, a sytuacja, którą zwykle kontrolujesz, wymyka się spod kontroli? Większość z nas doświadczyła takiego stanu, szczególnie wtedy, gdy jako dorośli wyjeżdżamy za granicę. W swoim kraju swobodnie załatwiamy sprawy, chodzimy na zakupy czy do urzędόw, przemieszczamy się komunikacją miejską, a za granicą nawet proste czynności, takie jak kupno abonamentu czy jazda autobusem, mogą okazać się frustrującym wyzwaniem.

Jestem nauczycielką języka francuskiego z ponad 25-letnim doświadczeniem, specjalizującą się w pracy z dorosłymi. Od 15 lat uczę w Belgii, wspierając osoby pochodzące z niemal każdego zakątka świata. Każdego dnia towarzyszę im w przełamywaniu barier językowych – obserwuję ich pierwsze sukcesy, momenty zwątpienia i chwile prawdziwego triumfu. Znam tę drogę bardzo dobrze, bo sama również ją przeszłam – od niepewności i trudnych początków po biegłość w języku i życie w pełnej integracji.

Ten felieton piszę z perspektywy wieloletniego doświadczenia w pracy z dorosłymi osobami. Proces uczenia się języka w ich przypadku przebiega inaczej niż u dzieci – wymaga innego podejścia, tempa, motywacji i sposobów wsparcia. Dorośli uczą się świadomie, często mierząc się z blokadami, zmęczeniem, brakiem wiary w siebie… ale mają też ogromny potencjał, który można wydobyć odpowiednią metodą i empatycznym podejściem.

Kiedy przyjechałam do Belgii, byłam przekonana, że język francuski znam już doskonale, w końcu miałam za sobą studia filologiczne, wielokrotne pobyty we Francji i lata praktyki. A jednak zaledwie kilka dni w nowym kraju wystarczyło, by wszystko runęło jak domek z kart. Zaczęłam szukać pracy w szkolnictwie i wtedy pojawiła się blokada, której kompletnie się nie spodziewałam. Bałam się mówić, choć przecież wiedziałam, jak. Bałam się ocen innych. Bo przecież wszyscy nauczyciele byli francuskojęzyczni, a tu nagle Polka spadła z nieba i chce uczyć francuskiego...

Przecież znałam ten język, znałam zasady, gramatykę, słownictwo. Skąd więc ten brak odwagi, skąd ta nagła bezradność? Czy to kwestia indywidualnych predyspozycji, mojego charakteru? Strach przed byciem nieperfekcyjnym?

Kiedyś słuchałam z absolutnie gigantycznym podziwem ludzi, którzy przechodzili z jednego języka na drugi z niezwykłą lekkością, jakby mieli to we krwi. Skąd ta swoboda i naturalność? Nie każdemu przyszła szybko i łatwo, każdy przeszedł jakąś drogę.

Językowe początki – różne oblicza nauki języka

Moją przygodę z francuskim zaczęłam w Polsce. Dopiero dużo później zaczęłam jeździć do Francji. Za moich młodych lat wyjazdy za granicę nie były tak rozpowszechnione jak dziś. Często porównuje się metody nauki języków stosowane w kraju i te, które spotykamy za granicą. Lekcje formalne, typowe dla Polski, opierają się głównie na podręcznikach, gramatyce i strukturze języka (tego też wymaga np. egzamin maturalny). Ich ogromną zaletą jest to, że dają solidne podstawy i poczucie bezpieczeństwa. Jednak niektóre osoby odczuwają frustrację, bo mimo dobrej znajomości zasad nie potrafią płynnie komunikować się w życiu codziennym.

Z kolei metoda naturalna – imersja językowa, którą można doświadczyć za granicą – kładzie nacisk na praktyczne użycie języka w autentycznych sytuacjach. Codzienność staje się tu najlepszym podręcznikiem, a komunikacja jest kluczowa. To świetna metoda dla osób odważnych i gotowych na wyjście ze swojej strefy komfortu. Jednak dla bardziej nieśmiałych czy preferujących uporządkowaną naukę może to być sposób stresujący, a nawet hamujący postępy.

Osobiście uważam, że każda metoda jest dobra, jeśli tobie odpowiada i przynosi oczekiwane efekty. Nie każdemu pasują nowoczesne techniki nauczania, które często zmuszają do aktywności przed grupą, szybkiego reagowania czy eksperymentowania. Na przykład, na moich zajęciach bardzo lubię stosować gry językowe, które potrafią zwykłą lekcję zmienić w coś wyjątkowego. Jednak ta sama gra, która w jednej grupie okaże się strzałem w dziesiątkę, w innej może być kompletną porażką.

Imersja językowa – skok na głęboką wodę

Imersja językowa to nic innego jak codzienne zanurzenie w języku. Może być świetną przygodą, ale także dużym wyzwaniem. Największym problemem bywa lęk przed popełnianiem błędów oraz bariera psychiczna przed swobodnym mówieniem. Kluczem do sukcesu jest zrozumienie, że błędy są naturalne i potrzebne – dzięki nim się uczymy.

Imersja językowa to nie tylko wyjazd do innego kraju – to sposób życia. Pełne zanurzenie się w języku oznacza, że każda codzienna czynność staje się okazją do nauki: zakupy, rozmowa z sąsiadem, słuchanie radia czy oglądanie seriali. Uczysz się języka w naturalny sposób – tak, jak dzieci przyswajają język ojczysty. To metoda niezwykle skuteczna, bo zanurzasz się w kontekście, w którym słowa mają konkretne znaczenie i zastosowanie. Imersja pozwala wykształcić dobrą wymowę, naturalną intonację i szybko poszerza słownictwo.

Ale imersja może działać również w domu! Stwórz swoją „bańkę językową” – zmień ustawienia telefonu, słuchaj podcastów, oglądaj filmy i seriale, czytaj blogi, książki, komiksy w danym języku. Myśl w tym języku, opisuj swoje czynności („Otwieram lodówkę”, „Zaparzam kawę”) i zrób coś z tym, co usłyszysz – streść podcast, opowiedz znajomemu fabułę serialu, zanotuj wyrażenia, które ci się spodobały. Najważniejsze: daj sobie czas. Twój mózg potrzebuje chwili, żeby odnaleźć powtarzalne wzorce – efekty przyjdą, jeśli nie przestaniesz.

Język jako klucz do integracji

Znajomość języka obcego jest pierwszym i najważniejszym krokiem ku integracji społecznej i zawodowej. To dzięki niemu możemy się poczuć częścią społeczeństwa, zyskać niezależność. W nowym kraju trzeba „nauczyć się” iść do lekarza, do banku, do urzędu miasta, zapisać dziecko do szkoły, odebrać paczkę, zadzwonić do administracji. Czasem ktoś życzliwy pójdzie tam z nami, pomoże, przetłumaczy. Ale na dłuższą metę – warto liczyć na siebie.

Język to narzędzie codziennego życia. Bez niego jesteśmy jakby „na pół etatu” – obecni fizycznie, ale nie w pełni włączeni w społeczeństwo. Nawet drobne sukcesy językowe – zapytanie o drogę, rozmowa z kasjerem, krótka wymiana zdań z sąsiadem – budują poczucie sprawczości. Im więcej takich momentów, tym szybciej zaczynamy czuć się na swoim miejscu. I tym bardziej język przestaje być obcy – staje się pomostem, a nie przeszkodą.

„Tyle się już nauczyłam, a nadal nie mówię” – blokada w komunikacji

Wiele osób zna dobrze teorię, ale w praktyce wciąż ma opory przed mówieniem. Tę blokadę najczęściej powoduje strach przed oceną i błędami. Moja rada? Zacznij od małych kroków: mów do siebie, nagrywaj się, próbuj krótkich rozmów w przyjaznym środowisku. Język musi zostać oswojony, aby przestał nas przerażać.

Dziś wiem, że język przestaje być obcy nie wtedy, gdy perfekcyjnie znamy wszystkie zasady, lecz dopiero w momencie, kiedy przestajemy się go bać. Kiedy zaczynamy używać go odważnie, bez lęku przed popełnianiem błędów, kiedy staje się naszym narzędziem integracji, poznawania świata, nawiązywania relacji i budowania własnej tożsamości w nowym miejscu. To właśnie ten krok – przełamanie wewnętrznej blokady – sprawia, że język przestaje być obcy, stając się integralną częścią naszego życia. Kiedy zaczynamy myśleć w nim, śmiać się, planować dzień, a nawet kłócić się w tym języku – to znak, że właśnie przestał być „obcy” i stał się... twój.

A co z perfekcjonizmem, ktόry może być destrukcyjny? Ten cytat wydaje mi się trafieniem w sedno: „Perfekcjonizm w języku obcym to jak ręczny hamulec – nie ruszysz z miejsca, jeśli boisz się popełnić błąd.” Perfekcjonizm może prowadzić do paraliżu i opóźniać postępy w nauce, podczas gdy akceptacja błędów jako naturalnej części procesu uczenia się sprzyja rozwojowi i płynności w komunikacji.​

Warto zatem pamiętać, że dążenie do doskonałości nie powinno hamować naszego postępu. Zamiast tego, skupmy się na czerpaniu radości z procesu nauki.

Nie oczekuj natychmiastowych efektów – daj sobie czas i nie przestawaj. I jeszcze ważna rzecz, nie porównuj się do innych. Proces nauki języka jest bardzo indywidualny i u każdego może przebiegać inaczej.

Powodzenia.

Previous
Previous

Podróżniczka czy uciekinierka?

Next
Next

Perfekcjonizm, a bariera językowa.